Pamiętamy...
Wciąż listopad, a jednocześnie coraz bliżej do Świąt, dlatego myśli naturalnie wędrują do tych, których już nie ma, a za którymi tęsknimy. Swoimi wspomnieniami podzieliła się z nami wolontariuszka Dominika, która przez ponad dwa lata odwiedzała pana Krzysztofa.
Poznanie pana Krzysztofa było i jest dla mnie wyjątkowym prezentem. Niecodzienny rodzaj wspólnoty, który ujawnił się, już na naszym pierwszym spotkaniu pozwolił nam zostać przyjaciółmi, którzy nie tylko pomagali sobie, ale dzielili pasje i inspirowali się nawzajem. Wspólne wędrówki, w czasie i przestrzeni, w miejsca, których już nie ma, opowieści o ludziach i wydarzeniach — pan Krzysztof miał niezwykły talent opowiadania.
Jako dziecko spędzałam wakacje w Horodle — tam mieszkała siostra mojego dziadka, który, podobnie, jak pan Krzysztof pochodzi z Wołynia. Któregoś dnia opowiadałam o tym panu Krzysztofowi i okazało się, że pamiętał wielkie, wspaniałe odpusty przedwojenne właśnie w Horodle. Roztoczył wspaniałą wizję, największych w okolicy, kolorowych odpustów, które odbywały się na św. Jacka. Była to kolejna nasz wspólna historia, miejsce, sytuacja — natykaliśmy się na nie bardzo często. Będę je wszystkie przechowywać w pamięci jako coś bardzo ważnego i cennego.
Czas z panem Krzysztofem to był też Czas pełen spokoju, który pozwala wypić herbatę i porozmawiać np. o tym, co ostatnio czytaliśmy.
Bardzo mi tego Czasu brakuje.
Na zdjęciu pan Krzysztof podczas wycieczki Stowarzyszenia do Dzikiego Zakątka w Choszczówce kilka lat temu. Pan Krzysztof mówił wtedy: Tyle ile lat żyje, nigdy nie widziałem takich zwierząt!